Smutek marzeń

Już Hipokrates zauważył, że melancholicy mają skłonność do ucieczki od rzeczywistości w marzenia. Wiele szkół filozoficznych i tradycji religijnych głosi, że szczęście znajdujemy angażując się w przeżywanie chwili obecnej (carpe diem), a wiele terapii uczy, jak oprzeć się błądzeniu myśli i koncentrować na tym, co dzieje się tu i teraz. Sugeruje to, że umysł błąkający się w marzeniach to umysł nieszczęśliwy. Czy tę sugestię popiera neurobiologia?

https://vetulani.files.wordpress.com/2011/01/marzenia.jpg

Ewolucja ludzkiego mózgu, zwłaszcza rozwój kory przedczołowej, doprowadziła do wytworzenia w naszym gatunku myślenia abstrakcyjnego i zdolności do tworzenia myśli niezależnych od aktualnych bodźców działających na zmysły. W skutek tego, w odróżnieniu od zwierząt, ludzie sporo aktywności umysłowej poświęcają nie temu, co aktualnie się toczy wokół nich, ale kontemplują zdarzenia z przeszłości, rozważają, co może przynieść przyszłość, i rozmyślają o tym, co w ogóle wydarzyć się nie może. Mamy poważne podstawy aby przyjąć, że takie „myślenie bez bodźców”, „myślenie o niebieskich migdałach” to podstawowy, „dziewiczy” tryb pracy naszego mózgu, zaburzany przez wszelką ukierunkowaną aktywność umysłową1. Jest to stan występujący częściej u osób cierpiących na schizofrenię i zdrowych członków ich rodzin, niż u osób nie dotkniętych tą chorobą2.

https://vetulani.files.wordpress.com/2011/01/marzenia-2.jpg

Ta zdolność do „myślenia o niebieskich migdałach” jest wielkim osiągnięciem ewolucyjnym, gdyż pozwala nam uczyć się, rozumować i planować działania, ale, jak wykazały badania, które prowadzili Matthew A. Killingsworth i Daniel T. Gilbert z Uniwersytetu Harvarda3, może pociągać za sobą pewne koszty emocjonalne. Aby to ocenić opracowali oni specjalną automatyczna metodę prowadzenia wywiadu (za pomocą specjalnej aplikacji aWeb) prowadzonego przez iPhone, który otrzymali uczestnicy programu. Badana grupa liczyła 2250 osób dorosłych, w wieku od 18 do 88 lat (średnio 34), mężczyźni stanowili 58.8%, 73.9% badanych mieszkało w USA. Aplikacja aWeb łączyła się z uczestnikami programu przez ich iPhone w przypadkowych chwilach podczas godzin czuwania, zadając im pytania i rejestrując ich odpowiedzi w specjalnej bazie danych.

Badani mieli odpowiadać na trzy pytania: 1- o poczuciu szczęścia (“Jak szczęśliwy czujesz się w tej chwili?” odpowiedź w skali 0 – 100), 2 – o aktywności (“Co robisz w tej chwili?” – wskazanie jednej lub więcej z 22 aktywności z listy “rekonstrukcji dnia”4) i 3 – o błądzenie myśli (“Czy myślisz o czymś inny niż o tym, co obecnie robisz?” – wybór jednej z czterech opcji: a) nie; b: tak, o czymś miłym; , c) tak, o czymś obojętnym; d) tak, o czymś nieprzyjemnym.

https://vetulani.files.wordpress.com/2011/01/depression.jpg

Analiza danych wykazała trzy interesujące fakty:

Po pierwsze, uciekamy, w marzenia często, bez względu na co robimy. Na marzeniach „przyłapano” prawie połowę odpowiadających (46.9% próbek), a nie było prawie aktywności, w czasie których marzenia występowałyby rzadziej, niż w 30%. Jedyną czynnością, w czasie której marzono mniej było aktywne uprawiania seksu. Te badania, prowadzone „z zaskoczenia”,  dały znacznie wyższe wyniki niż doświadczenia prowadzone w laboratoriach. Co ciekawe, charakter wykonywanej czynności ma tylko skromny wpływ na to, czy umysł ucieka w marzenia i nie ma prawie żadnego wpływu na to, czy temat marzeń jest miły czy niemiły.

Po drugie, wielopoziomowa analiza regresji ujawniła , że ludzie czują się mniej szczęśliwi kiedy ich umysły błądzą w marzeniach niż gdy są zajęte wykonywaną aktualnie czynnością. Chociaż w ogóle częściej marzymy o rzeczach miłych (42.5%) niż nieprzyjemnych (26.5%) albo obojętnych (31%), w nawet  w czasie marzeń przyjemnych, ludzie nie byli nigdy szczęśliwsi niż wówczas, gdy skupiali się na aktualnej działalności, a oczywiście jeszcze gorzej było przy rozmyślaniach o rzeczach obojętnych i niemiłych. Chociaż wykazano wcześniej5, że negatywne nastroje powodują ucieczkę w marzenia, przeprowadzona przez Killingswortha i Gilberta analiza opóźnienia czasowego wskazuje, że wpadanie w marzenia było powodem, a nie konsekwencją obniżenia nastroju.

Po trzecie o poczuciu szczęścia ludzi bardziej decyduje to, o czym myślą, niż to, co robią. Natura aktywności ludzkiej odpowiada za 4,8% wariancji wewnątrz osobniczej i 3.2% zmienności międzyosobniczej w poczuciu szczęścia, podczas gdy marzenia wyjaśniają odpowiednio 10.8 i 17.7% zmienności . Wariancja wyjaśniona przez typ marzeń była w wielkiej mierze niezależna od wariancji wyjaśnionej przez naturę działalności, sugerując , że te dwa czynniki wpływają na poczucie szczęścia w sposób od siebie niezależny.

https://vetulani.files.wordpress.com/2010/12/smutek-marzen.jpg

W konkluzji, umysł ludzki to umysł wędrujący, marzycielski, a taki umysł nie jest umysłem szczęśliwym. Zdolność do rozważania tego, co realnie aktualnie nie zachodzi jest ludzkim osiągnięciem poznawczym, umożliwiającym opanowanie świata, ale zdobytym kosztem częściowej utraty zdolności do cieszenia się życiem.


Piśmiennictwo

  1. Raichle et al. PNAS 2001, 98, 676.
  2. Whitfield-Gabrieli et al. PNAS 2009, 106, 1279.
  3. Science 2010, 330, 932.
  4. Kahneman et al Science. 2004 306,1776.
  5. Smallwood et al. Emotion 2009, 9, 271.

~ - autor: vetulani w dniu 27 grudnia, 2010.

Komentarzy 8 to “Smutek marzeń”

  1. zgadzam się, że jeśli człowiek przenosząc się w świat fantazji porównuje swoje wyobrażenia do rzeczywistości (która z reguły wychodzi przy nich całkiem blado) może popadać w stany depresyjne czy jego nastrój może ulegać obniżeniu, ale co w takim razie z psychologią pozytywną, albo jeszcze prościej, co z marzeniami, do których się dąży a nie narzeka, że nie są spełnione ?? Takie marzenia dodają całą masę pozytywnej energii niezbędnej do ich realizacji. To z marzeń wynika siła działająca cuda.
    Mam wrażenie, że jak każde „narzędzie” ludzkiego umysłu tak i marzenia można wykorzystać jako broń przeciwko sobie albo silny oręż w drodze życia…

    Pozdrawiam serdecznie !!

    • Droga Kasiu, sądzę, że w tekście była mowa o „marzeniu” w sensie rozmyślaniu a nie „marzeniu” – stawianiu sobie celu…
      pozdrawiam :)

  2. Bartku,

    Oczywiście, dobrze sądzisz…
    Nie wiem jednak co to ma wspólnego z moim komentarzem.
    Przeczytaj jeszcze raz, szczególnie ostatnie zdanie ;-)

    Pozdrawiam

  3. czyli konkluzje wynikajace z powyzszych badan zgadzaja sie z tym, co od wiekow twierdzi filozofia buddystow: oczyscic umysl ze „zlych” mysli, skupic sie na tu i teraz… na tym przeciez polega medytacja.
    Hm…

  4. Ucieczką jest buddyzm…
    zero marzeń, pragnień, myślenia… nirwana… czyż to nie piękna perspektywa? ;-D

  5. Zatem wygląda na to, że zwierzęta są względnie bardziej szczęśliwe od nas. Tylko jak zbadać poziom szczęścia, na przykład u takiego lisa?
    Nawet jakby się uśmiechał to byłoby dużą nadinterpretacją łączenie mimiki ze szczęściem, może wystarczy, że będzie machał ogonem :)

  6. Bardzo ciekawy artykuł, ale te badania nie rozwiązują, lecz komplikują badanie istoty szczęścia (nie tylko z lisami jest problem!), bo czy sama medytacja, myślenie o tu i teraz, jest w stanie bez konstruktywnej aktywności (wyznaczania sobie celów i realizowania ich, nadawania sensu swojemu życiu), sprawić, że czujemy się szczęśliwi?

  7. Jesli odniesiemy te badania do melancholikow, ktorzy z natury sa pesymistami, to rzeczywiscie cos w tym jest. W typologii Heymansa-Wiersmy, starej i nieco dzis zapomnianej, ten sam typ nazywany sentymentalnym faktycznie ma sklonnosci do ustawicznego „katowania sie”. Ogolnie przychylam sie do zdania Kasi – wszystkiego przeciez mozna uzyc zarowno ku dobremu jak i ku zlemu, natomiast optymizmu podobno mozna sie nauczyc.

Dodaj komentarz