Monogamia i poligamia – przeciwstawne strategie rozrodcze

Asia Krupa rozmawia ze mną o tym, jak to byłoby żyć w świecie poligamistów i nie wiązać się na stałe tylko z jednym osobnikiem.

https://vetulani.files.wordpress.com/2012/09/poligamia.jpg

…and polyandry especially, of course, rys. Ania Mołdawa

Czy to nie byłoby cudowne? Jeden mąż masuje mi plecy, drugi jedzie po zakupy, a z trzecim mogę zażarcie dyskutować o kinie. I jeśli z jednym się pokłócę, to zawsze mam jeszcze dwóch w zanadrzu…

Oczywiście, że byłoby. Tylko niepotrzebnie Pani ich rozdziela. Lepiej dyskutować w kilka osób, zwiedzać miasta i lasy w kilka osób. Ta Pani wizja, może podświadomie, troszeczkę ustawia tych trzech szczęśliwców w pozycji służebnej. No, ale każda kobieta pragnie być królową: Ty idź do sklepu, ty pozmywaj naczynia, a ja w tym czasie pofigluje z trzecim.. Prawdziwie kochająca się grupa powinna wszystko robić razem i czerpać z tej wspólnoty przyjemność oraz poczucie wsparcia.

W ogóle byłoby nam łatwiej. Ze spłacaniem kredytów, malowaniem sufitów, zajmowaniem się dziećmi. Co cztery głowy to nie jedna.

W Krakowie w latach 50. (o ile dobrze pamiętam) zdarzył się taki przypadek, że Urząd Kwaterunkowy przydzielił dwupokojowe mieszkanie z kuchnią na ulicy Zwierzynieckiej czterem nieznającym się wzajemnie osobom. Były to trzy młode panie i jeden pan. Na początku sąsiedzi mówili o jakichś awanturach, ale po jakimś miesiącu wszystko się uspokoiło. A po niespełna roku na podeście przed drzwiami pojawiły się… trzy dziecinne wózki. Sąsiedzi zareagowali i wystąpili do kwaterunku o przyznanie dodatkowego mieszkania przynajmniej dwóm kobietom. Ale wtedy cała grupa zaprotestowała: tak nam się żyje znacznie lepiej. Marysia i Zosia oraz Janek pracują, a Kasia opiekuje się trójką dzieci, oczywiście przy pomocy pozostałych.

Wygląda więc na to, że ktoś nas tym monogamizmem bardzo skrzywdził…

Jest coś takiego w naszej biologii, co skłania mężczyzn do posiadania praw wyłączności do partnerek. Zasadniczym celem każdego gatunku jest reprodukcja, czyli unieśmiertelnianie naszych genów. I tymi naszymi — własnymi genami, chcemy się opiekować. Otóż każda kobieta wie, że jej dziecko nosi jej geny i dlatego opiekuje się nim bardzo troskliwie. Jeżeli jej dziecko nosi inne geny, sprawa wygląda inaczej. Stąd bardzo złowrogą postacią w bajkach jest macocha — preferuje własne dzieci nad dzieci jej męża. Tak samo zresztą ojcowie nie przepadają zazwyczaj za pasierbami, a jeżeli przepadają za pasierbicami, to jeszcze gorzej (w tym momencie, dla czujnej feministki wyszedłem na seksistę i homofoba…). Badania nad tym, jak dziadkowie zajmują się wnukami wykazały, że najwięcej czasu poświęca wnukom matka matki (100 proc. pewności, ze opiekuje się własnymi genami), a najmniej dziadek po mieczu, czyli ojciec ojca. Bo tu aż dwie szanse, ze materiał genetyczny wnucząt jest mu obcy.

Tak więc to chęć opieki nad własnym potomstwem doprowadziła do tego, że mężczyźni nalegają na monogamię, dziewictwo narzeczonych i różne takie dziwaczności.

A co z zazdrością, rywalizacją o samicę? Może z tego powodu staliśmy się mono?

W przypadku mężczyzn i ich biologicznego podejścia do reprodukcji — albo jedna partnerka, niedostępna innym, albo kilka, ale też tylko na własność. Haremem, podobnie jak żoną się nie dzieli. Według Desmonda Morrisa, brytyjskiego zoologa, jako że człowiek pochodzi od promiskuitycznych małp (naszym najbliższym kuzynem jest bonobo — szympans karłowaty), to te tendencje do uprawiania seksu z wieloma partnerami są dość silne. Ale później, jak twierdzi Morris — człowiek przeszedł okres życia podobnego do drapieżników. W czasie wspólnych wypraw łowieckich czy wojennych konieczna była lojalność i współpraca wszystkich samców. Jak to pogodzić z rywalizacją o samice? Odpowiedzią było nałożenie tabu na partnerkę innych kolegów-myśliwych. Utrzymało się to w wielu subkulturach, również w Polsce, jako reguła — nie prześpię się z żoną przyjaciela!

Platon i te jego dwie połówki nieźle nam namieszały. A może kawałków było więcej, bo w sumie kto powiedział, że tylko dwa z nich mają się przyciągać?

Jak twierdzi Michael Gazzaniga, psycholog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, w naszym mózgu, w lewej półkuli, tkwi interpretator świata, który wyjaśnia nam, dlaczego postępujemy tak a nie inaczej. Moralność jednak tłumaczymy sobie najczęściej nakazami istoty wyższej. Ludzkość zawsze kierowała się jakimiś zasadami moralnymi i na ich potrzeby stwarzała systemy religijne. Często nasze poglądy na seks mówią to, co przekazali nam twórcy różnych religii.  Większość z nich miała charakterystyczne cechy osobowości, określane jako zespół Geschwinda. Jedną z cech tego zespołu jest duże zainteresowanie sprawami seksu i przyjmowanie postaw skrajnych — celibat albo poligamia czy promiskuityzm. Święty Paweł był w zasadzie nawet przeciw małżeństwu. Mahomet czy Joseph Smith Jr., założyciel Kościoła Świętych Dni Ostatnich, byli zdecydowanie hiperseksualni (mieli wzmożone potrzeby seksualne). Kultura chrześcijańska, w której formował się Zachód, miała przywódców ascetycznych, ale rozwijała się nieźle. Prawdę mówiąc szła jednak łeb w łeb z kulturą islamu, która przynajmniej w pewnych aspektach wiedziała, że seksem należy się cieszyć (w raju na facetów czekają takie hurysy, że warto się od razu wysadzić za Allaha).

No właśnie. A teraz mózg podpowiada nam wierność, miłość i lojalność małżeńską, ale sercu ciężko czasem się podporządkować. Czy za poligamią tęskni i rozgląda się nasz rozum czy uczucie?

https://vetulani.files.wordpress.com/2012/06/calvingrace.jpg

Ciągle nie jestem pewien, czy tęskni za poligamią, czy promiskuityzmem — gdzie związki są przelotne, bez zobowiązań, ale ze wzajemnym szacunkiem. To rozglądanie się za innym partnerem czy partnerką zostało opisane jako „efekt Coolidge’a”. Przy czym Calvin Coolidge nie był żadnym uczonym, ale niezwykle małomównym 30. prezydentem USA, mężem Grace Coolidge. Pewnego razu, podczas zwiedzania kurzej fermy, Grace — dość niezależna kobieta, zapytała przewodnika, czy nie jest rzeczą niesprawiedliwą, że w jednej klatce znajduje się 30 kur i tylko jeden kogut? Czy potrafi on zadowolić tyle partnerek? Oczywiście — odpowiedział przewodnik. A czy mógłby to pan powtórzyć Panu Prezydentowi? – zapytała Grace. Kiedy Calvin Coolidge wysłuchał przewodnika, zadał mu pytanie: Czy ten kogut tak te trzydzieści razy pod rząd, które potrafi, to ciągle z tą samą kurą? Ale skądże, ciągle je zmienia — padła odpowiedź. Czy byłby pan uprzejmy powtórzyć to pani Coolidge? — zapytał prezydent.

Co więcej, ten efekt Coolidge’a czyli zniesienie znużenia seksualnego przez zamianę partnerki jest zjawiskiem biologiczne uzasadnionym. Powtarzanie kopulacji raz po raz z tą samą partnerką nie zwiększa szansy na jej zapłodnienie. Bo albo nastąpiło to przy pierwszej lub drugiej kopulacji, albo czas nie ten i trzeba czekać na okres płodny. Nie ma się więc co męczyć i tracić czasu. Tym bardziej, że nowa partnerka może właśnie jajeczkować. W odróżnieniu od kobiet, których sukces reprodukcyjny polega na znalezieniu możliwie najlepszego partnera, a potem trzymania się go tak długo, jak się da, tak sukces mężczyzny polega na zapłodnieniu jak największej liczby kobiet. Im potomstwo mężczyzny liczniejsze, tym większa szansa przetrwania jego genów. Tak więc ani rozum, ani uczucie, tylko czysty, prymitywny, jeszcze chyba gadzi mózg, każe nam gonić za nowymi partnerami i partnerkami.

Nie zastanawiał się Pan kiedyś jak by to było mieć kilka żon?

Większość mężczyzn, których znam miało kilka żon, ale były to żony przyjaciół. Życie z jedną kobietą może być rajem, może być też piekłem. Życie z kilkoma kobietami na raz może być albo superrajem, albo superpiekłem, albo — najprawdopodobniej, czymś pośrednim. Tak, jak śpiewa Leonard Cohen: It looks like freedom but it feels like death, it’s something in between, I guess. Jeżeli mam mieć jakieś impresje osobiste, to przypomina to slalom.

Zawsze można przenieść się do Jordanii. Tam posiadanie kilku partnerów jest zgodne z prawem. Pozostaje pytanie, czy po tak wieloletnim wpajaniu układu „jeden na jednego” udałoby mi się przestawić…

Anegdotka z mojego życia naukowego: mój mistrz, profesor Józef Hano, człowiek niezwykłej kultury, wszedł do pracowni, w której razem z jego doktorantką, Krysią Reichenberg, przeprowadzałem doświadczenie. „Co takiego robicie?” — spytał profesor. „Podajemy domózgowo histaminę szczurowi, panie profesorze. Zgodnie z hipotezą profesora Boissier powinna mieć interesujące działanie”. „Wiesz Jerzy — powiedział profesor — chyba nic z tego nie wyjdzie. Ale próbuj, próbuj”.

I z tym przesłaniem mojego mistrza Panią pozostawiam.

~ - autor: vetulani w dniu 17 września, 2012.

Komentarzy 12 to “Monogamia i poligamia – przeciwstawne strategie rozrodcze”

  1. A co w sytuacji gdy dajmy na to jest jakaś grupa (powiedzmy jedna wioska), w której ludzie są ze sobą blisko spokrewnieni? Czy może być tak, że z jednej strony zdrada w obrębie grupy byłaby wtedy mniej napiętnowana, a zarazem opieka nad dziećmi mniej zależna od pewności, że to własne (no bo w końcu nawet jak nie stricte własne, to i tak blisko spokrewnione). Czy może wtedy to tak nie działa?

  2. Hmmm – a może by tak uznać po prostu i zwyczajnie (zamiast robić z tego ideologię) że układ 1:1 jest po prostu ekonomicznie najbardziej opłacalny?!

  3. Można prosić o komentarz w poniższej sprawie?

    Może Pan pokusi się o osobny wpis?

    Tutaj więcej o tym badaniu:
    http://www.biolsci.org/v05p0706.htm

  4. „Jest coś takiego w naszej biologii, co skłania mężczyzn do posiadania praw wyłączności do partnerek.”
    Hm, takie drobne pytanie do tego zdania, a co z zazdrością/zaborczością kobiet? U nich nie jest to warunkowane biologicznie? :)

  5. Interesujące praktyczne rady żeby zaspokoić poligamizm męskiego mózgu. Jeśli ktoś czytając tekst rozważa że moze mieć kilku mężów/żon to dobre marketingowo, widziałem nazwę firmy „Mąż na godziny” – firma zajmuje się doraźnymi usługami remontowymi.

  6. Jestem zwolennikiem mono… Człowiek powinien być wierny jednej osobie. Czasami pod wpływem chwili lecimy na kogoś nowego, bo uważamy, że ta osoba jest wspaniała. Tymczasem taka nie jest – wspaniała jest ta osoba, z którą przeżyliśmy całe lata…

  7. A co jeżeli kocha się jedną osobę, ale ma się bardzo rozbudowane potrzeby seksualne? Wtedy duchem i uczuciem jest się mono a ciałem i orgazmam poli? ;o

  8. Jestem w takim związku od długiego czasu i mogę śmiało powiedzieć, że nic lepszego nie mogło mi się przytrafić. Jesteśmy prawdopodobnie najbardziej zgodną rodziną jaką znam, bo nasza trójka (dwie kobiety i mężczyzna) to jednak przewaga – jest tak jak w powyższym tekście, dwoje się pokłóci, trzecia osoba jest mediatorem; dzięki temu, że jest nas troje jesteśmy bardziej obiektywni niż gdyby była nas dwójka. Przeżywamy bardziej, więcej i mocniej, to prawda że jest i superpiekło i superraj, ale nie wyobrażam sobie już życia w innym układzie. Zazdrość jest mi całkowicie obca, bo mamy w związku tak dużo wzajemnej miłości, że nie jest to zmartwienie, po prostu się nie pojawia. Negatywna strona to brak akceptacji ze strony ludzi którzy na swoim przykładzie sobie czegoś takiego nie wyobrażają. Myślę, czasem, że może ten brak zazdrości i niewiarygodnie duża potrzeba bliskości jest trochę dziwaczna, ale co z tego? Świat jest dla nas a nie my dla świata;)

  9. Dziwi mnie, że neurobiolog klepie takie głupoty. Poligamia wcześniej czy później doprowadza do mieszania się materiału genetycznego zbyt spokrewnionego i dochodzi do chorób oraz ciężkich zaburzeń psychicznych. I my na wykształcenie tego Pana płacimy ciężkie pieniądze jako społeczeństwo a on to społeczeństwo strzyże jak wilk owce.

    • @czytelnik Dziwi mnie, że ignoranci są jednocześnie tak przekonani do swoich tępych, nie sprawdzonych poglądów, że rzucają inwektywy w stronę profesora.

      Poligamia wcale nie prowadzi do chowu wsobnego. Do kazirodztwa dochodzi w przypadku, gdy członkowie jednej rodziny mieszają się wzajemnie. Dochodzi do tego najczęściej w niewielkich stadach zwierząt które nie mają innego wyboru. Poligamia co prawda oznacza więcej podobnych kombinacji genów – można błędnie zacząć sądzić, że będą przez to większe szanse na kazirodztwo. Nic bardziej mylnego – Homo sapiens ma dostęp do ok. 7 185 970 000 innych przedstawicieli swojego gatunku. Co więcej – nasz mózg jest tak uwarunkowany, że szukamy partnera o najbardziej różnym łańcuchu DNA od naszego (wybacz, nie podam źródła tego badania, ale gdzieś o tym czytałem). Poza tym to nie zależy od tego czy żyjemy w poligamii, czy monogamii, ale od ilości potomstwa! Boże, widzisz i nie grzmisz. Jak możesz pisać takie bzdury na naukowym forum!!!

  10. Szympans karłowaty to o ile mi wiadomo bonobo, a nie bonowo.
    Ciekawy artykuł.

  11. Dobor plciowy

    Strategie reprodukcyjne mężczyzn

    Gdyby wszyscy ♂ szukali związków krótkotrwałych:
    jeden wyjątkowy ♂, szukający związku długotrwałego, miałby większy sukces reprodukcyjny –
    potomstwo o lepszej jakości, a może też liczniejsze.
    Gdyby wszyscy ♂ szukali związku długotrwałego:
    jeden wyjątkowy ♂, szukający związków krótkotrwałych, miałby większy sukces reprodukcyjny –
    liczne potomstwo.
    Jakaś proporcja „tatusiów” i „kochanków” w populacji wiąże się z równym sukcesem
    reprodukcyjnym obu strategii ® jest to proporcja ewolucyjnie stabilna.
    Mężczyznom o najwyższej jakości biologicznej opłaca się być „kochankiem”, a tym o niższej
    jakości – „tatusiem”.
    37
    Strategie reprodukcyjne kobiet
    Najlepsza strategia dla kobiety:
    ü utworzyć stały związek z opiekuńczym ♂
    ü potajemnie kopulować z ♂ o dobrych genach (zdradzać stałego partnera)
    Dlaczego więc nie wszystkie ♀ zdradzają?
    Gdyby wszystkie ♀ zdradzały (lub chciały to robić) ® ♂ byliby niezwykle czujni ®
    ® zdrada by się nie powiodła lub się wydała ® szkody dla ♀ i potomka ®
    ® zdrada byłaby nieopłacalna.
    Gdyby żadna ♀ nie zdradzała (i nie zamierzała) ® ♂ nie byliby czujni ® zdrada byłaby opłacalna.
    Jakaś proporcja wiernych i niewiernych ♀ w populacji wiąże się z równym sukcesem
    reprodukcyjnym obu strategii ® jest to proporcja ewolucyjnie stabilna.

Dodaj komentarz