Wczesna edukacja

Zdaje się, że narobiłem dużo zamieszania moim niedawnym wpisem na Twitterze.

W większości państw europejskich zdrowe i dobrze chowane dzieci rozpoczynają naukę szkolną w wieku 6 lat lub poniżej. Moje wnuki w Holandii idą do szkoły w dniu czwartych urodzin. Ja zacząłem naukę w wieku lat 6, ale od razu przeniesiono mnie do klasy II (było to tajne nauczanie, a ja byłem dzieckiem żywym, obecnie pewno zdiagnozowanoby u mnie ADHD). Ponieważ jeszcze obowiązywał mnie 11-letni cykl nauczania, zacząłem studia w 16-tym roku życia. Jako wolontariusz zacząłem pracować naukowo mając lat 20 i pracuję już, z satysfakcją, 59 lat. Może więc mam nieco skrzywioną perspektywę.

Mówiąc poważnie — ważne jest nie tylko, w jakim wieku dziecko idzie do szkoły, ale też do jakiej szkoły idzie. W Holandii szkoła dla czterolatków jest przyjazna, w Polsce wiele szkół jest traumatyczna dla dzieci, zarówno sześcio- jak i piętnastolatków. Polska szkoła może i nie jest dobrze przystosowana do potrzeb sześciolatków, ale to ich obecność w szkole i aktywność ich rodziców w komitetach rodzicielskich jest niezbędna dla wymuszenia koniecznych zmian. My też budowaliśmy Polskę w warunkach niekomfortowych.

Wielu zarzuca mi brak wykształcenia pedagogicznego. Na studiach chemicznych oczywiście miałem zajęcia z pedagogiki i praktyki pedagogiczne. Wykładałem na Uniwersytetach Dzieci w Krakowie i we Wrocławiu, a były to wykłady dla dzieci z niższych klas szkoły podstawowej. Zapraszano mnie też do wykładów w szkołach podstawowych i liceach. Zawsze rozumieliśmy się doskonale, a dzieci traktowane podmiotowo zaskakują swą kreatywnością, wiedzą i sposobem rozumowania. Tylko je ośmielić. Współpracowałem jako wykładowca z twórczynią szkoły krakowskiej, prof. Jagodą Cieszyńską, wykładałem na różnych konferencjach poświęconych rozwojowi poznawczemu dziecka i traumie dziecięcej. Jako neurobiolog wiem, że największą kreatywność wykazują właśnie dzieci około 6 roku życia, po czym następuje okres wymierania znacznej liczby neuronów, i od środowiska i wychowania dziecka zależy, które neurony mają większe szanse na przeżycie, a tym samym na kształtowanie osobowości.

Z racji pracy byłem wychowawcą studentów (obecnie jestem nauczycielem akademickim), a wielu moich doktorantów lub osób, których rozwojem naukowym po doktoracie opiekowałem się, zostało wybitnymi uczonymi (profesorowie Irena Nalepa, Lucyna Antkiewicz-Michaluk, Piotr Popik, Andrzej Pilc, Władysława Daniel, Krystyna Gołębiowska).

Po wpisie pojawiło się sporo komentarzy osób uważających, że powinno się zrobić ze mną porządek — ukamienować, przypierdolić, czy wysłać do krematorium (jedni jako klienta, inni jako strażnika, czym zasłużyli sobie na medal Godwina).

Oczywiście ludzie z internetu zdiagnozowali u mnie masę schorzeń, które sami sobie leczą sproszkowanym rogiem nosorożca (o ile ich na to stać): impotencję, nietrzymanie moczu, choroby Parkinsona i Alzheimera, raka mózgu, oraz wiele wiele innych.

Po prysznicu z gnojówki, którą autorzy tych wpisów wycisnęli ze swoich komór mózgowych (zapewne powiększonych ze względu na objętość produktu) nachodzi mnie refleksja, że ci biedni ludzie musieli mieć ciężkie dzieciństwo. Takie nagromadzenie agresji bez próby argumentacji, takie zacietrzewienie i nieumiejętność dostrzegania racji innych, to oczywiście próba odreagowania własnych kompleksów, ale sposób reakcji wskazuje na fatalne wzorce środowiskowe, których źródłem było wczesne środowisko wychowawcze, najczęściej dom rodzinny.

Może warto przypomnieć dewizę Salvora Hardina z „Fundacji” Asimova: „Przemoc jest ostatnią ucieczką niekompetentnych”.

Cały ten hejt byłby pewnie trudny do zniesienia, gdyby nie głosy poparcia:

z których chyba najsmutniejszy był chyba ten:

Faktycznie, dla niektórych forma tweeta może być kontrowersyjna, a dla niektórych bolesna, i być może nie wziąłem tego pod uwagę.

Wychowanie dzieci jest jednym z najtrudniejszych wyzwań, przed jakim stajemy. Racjonalna, oparta na danych dyskusja, jest bardzo trudna i emocje zawsze będą utrudniały dojście do porozumienia. Chętnie podejmę się udziału w takich rozmowach, pod warunkiem zachowania jako takiego poziomu, bez wyzwisk i pogróżek. Przecież jedyne na czym nam zależy to to, by dzieci wyrosły na porządnych, mądrych ludzi. No i oczywiście lepszych od dzieci sąsiadów.


Wiek rozpoczęcia nauki w szkołach (zielony — pięć lub mniej lat, żółty — sześć lat, czerwony — siedem lat). Czy suwerenny naród zdecyduje się zostać enklawą Wschodu w Europie Centralnej?

plage2

zaktualizowano: 22 sierpnia 2015, 12:40

~ - autor: vetulani w dniu 22 sierpnia, 2015.

Komentarzy 46 to “Wczesna edukacja”

  1. „Jako neurobiolog wiem, że największą kreatywność wykazują właśnie dzieci około 6 roku życia, po czym następuje okres wymierania znacznej liczby neuronów,”

    Czy mogłabym się dowiedzieć dlaczego tak się dzieje, skąd jest ta wiedza…? CZy egzystuje jakaś literatura albo link w oparciu o którym mogłabym więcej sama doczytać…?

  2. Ciekawy wpis,obu stron. Kłopot w tym iż obie strony wykazały sie arogancją.
    Bo co mnie jako rodzica obchodzą inne dzieci, ich stan, kondycja czy poziom? Bo jak dla mnie to zajęcie dla pedofila nie dla rodzica.

    Mam dzieci i im poświęcam czas w obszarach życia w jakich uważam iż moja obecność jest im przydatna na czas itp minimalnie potrzebny do ww ingerencji.
    Ale kiedy pomylimy bezmyślność z myśleniem a tv papkę z podejmowaniem decyzji przy założeniu iż Boga nie ma lub iż bogiem jest religia, to jest tylko czas na CUD ( Czas Unieść Dupę)

  3. Przykład jak to na starość traci się zdolność do pojmowania rzeczywistości (prof sam o tym wiele razymwspominał, ale nie w swoim kontekście… czyżby mniemał że starość go nie sięgnie?)

    A 6 latki do szkoły iść nie powinny gdyż:
    Postawowe zajęcia edukacyjne prowadzi się z nimi w przedszkolu (moje dzieci rozpoczęły więc już edukację w wieku lat 3, w przedszkolu prowadzonym przez zakonnice, uczyły sie rozpoznawać litery, cyfry, angielskiego oraz miały zajęcia muzyczne, znaczy że prof. nie ma się czym przechwalać)

    Nie chodzi o ich rozwój intelektuualny ale o rozwój emocjonalny…

    Twk ukochwne przez prof. PO wprowadziło wprawdzie przymus dla rodziców, ale nie było (intelektualnie czy emocjonalnie to bez znaczenia) w stanie zorganizować szkół tak by mogły 6 latki do szkoły przyjąć.

    • Szanowny Panie Macieju Makro,
      dlaczego w pierwszym akapicie obraża Pan człowieka bardziej wykształconego, któremu należy się szacunek z racji również wieku? czy tych wartości również „zapomina” Pan przekazać swoim dzieciom? posłanie ich do szkoły zakonnej nie zwalnia Pana z obowiązku zarezerwowania sobie jakiegoś miłego DPSu, nie może być Pan przecież pewien, że obarczy własne dzieci przymusem szacunku do starszych, kiedy sam będzie Pan na ten szacunek liczył.
      pańska wypowiedź wskazuje również, że całe wychowanie, Pańskie dziecko powinno otrzymać w szkole, gdzie Pański udział w tym wychowaniu? czy w wieku 6 lat zabierze Pan dziecku zabawki i da zeszyty? z dnia na dzień?
      jaki Pan ma wpływ na kształt programu edukacyjnego dla 6 latków? napisał Pan choć jednego maila do ministerstwa, czy też może jest Pan tak przekonany o zakłamaniu Rządu, że w Pańskim mniemaniu nie warto reagować?
      czy sądzi Pan, że to partia polityczna, a nie Pan, jest odpowiedzialna za drogę wychowawczą, jaką Pańskie dziecko przejdzie w życiu? To gdzie my mieszkamy? w Korei Pn?
      ponieważ nie mam jeszcze dzieci, będę wdzięczna za odpowiedź na problemy, które dostrzegłam w Pana wypowiedzi, ponieważ mogą rzutować także na moje, dopiero kształtujące się poglądy o rodzinie.

      • Szanowna Pani Katarzyno. Gdyby znała Pani publikacje profesora Vetulaniego tak dobrze jak ja, wiedziała by Pani że to nie była obraza lecz praktycznie dosłowne powtórzenie jego słów gdy wypowiadał się np na temat religijności osób starszych.

        Z faktu że ktoś jest bardziej utytułowany naukowokowo nie wynika że jest mądrzejszy, a szacunek należy się za mądrość a nie za sam wiek czy błyskotliwe bon moty ze sceny kabaretowej.

        U nas w rodzinie jeszcze nikt nigdy do DPSu ani hospicjum nie trafił więc chyba nie musimy się wstydzić i obawiać naszych metod wychowawczych…pomijając już okoliczność że cała ta supozycja była wybitnie niegrzeczna.

        A co do działań w MEN. Owszem należę do grona sygnatariuszy wielu apeli i listów do tej instytucji (zacząłem protesty już z okazji wprowadzenia idiotyzmu jakim są gimnazja, ale potestowałem też przeciw wprowadzeniu do szkół…katechezy!) Zaręczam Pani że urzędnicy tej instytucji są bardziej tępi i aroganccy niż średnia tępoty i arogancji urzędactwa w krajach UE.

        A skoro nie ma Pani własnych dzieci, to zapewne też nie ma Pani pojęcia o tysięcznych z ich wychowaniem problemach, tak jak nikt z moich znajomych i ja sam nie mieliśmy przed pojawieniem się potomstawa.
        Pozdrawiam

  4. – Pnie Profesorze,
    faktycznie – temat Pana nie dotyczy,
    ale pomimo prześmiewczej postawy do pewnych spraw należałoby już zastosować złotą formułę o milczeniu…
    Pozdrawiam,
    Mariusz Kuchta

    • @MK – idąc tym tokiem rozumowania (zastosowania złotej formuły milczenia…):
      – Polacy nie powinni się wypowiadać o tym, czy przyjąć do Polski Syryjczyków
      – Heteroseksualni nie powinni się wypowiadać o prawach mniejszości seksualnych
      – płodni o in vitro
      – zdrowi nie powinni się wypowiadać o służbie zdrowia
      – a młodzi o systemie emerytalnym.

      Bo przecież mniej czy bardziej ich to nie dotyczy. Skoro jednak jest inaczej – chyba głos pana profesora jest jak najbardziej na miejscu, prawda?

  5. Zgadzam się z Twoją „pogardliwą” opinią w 100 %

  6. Wstyd, tak zwany „profesorze”

  7. Wszyscy dyskutanci milcząco zakładają a priori, że państwo – urzędnik – wie lepiej, kiedy MOJE dziecko może/musi/jest gotowe iść do szkoły. A być może moje dziecko nie jest gotowe, a być może dziecko sąsiada jest. Równanie wszystkich odgórnie, co więcej, pod administracyjnym przymusem jest po prostu przejawem totalitaryzacji państwa. Mój sprzeciw przeciwko dyskutowanej tutaj ustawie z tego właśnie wynika. Uważam że ani ja, ani urzędnik, ani nawet Sejm czy Zgromadzenie Narodowe nie mamy prawa decydować za rodziców. Że nie wspomnę o art.48. Konstytucji RP w jego _pełnym_ brzmieniu.
    Pozdrawiam
    Marcin, ojciec 15-latki i 13-latka.

  8. Panie Profesorze, nie mogę uwierzyć, że szanowany i mądry człowiek napisał coś takiego, w taki sposób tj. płytki i bardzo niekulturalny. I nawet nie potrafi Pan przeprosić. Moim zdaniem większość dzieci jest gotowych, ale polskie szkoły nie są (o czym dopiero teraz Pan napisał). Może więc warto pogratulować tym rodzicom, którzy świadomi tego jak piękna i ciekawa jest nauka nie posłali swoich dzieci do 1 klas by ich nie zniechęcać? Niech pan zwróci uwagę na jeszcze jeden problem: nauczyciele… w Pana czasach (i moich), a nauczyciele obecnie. Nie ma już tej pasji, szacunku… Pana wpis jest dla mnie przykładem przemocy więc Pana cytat dotyczy Pana samego, niestety.

  9. „Może więc mam nieco skrzywioną perspektywę.”

    Ma pan rację. Ma pan skrzywioną perspektywę. M.in. przez swoją działalność ideologiczną i polityczną w obozie lewaków oraz patologiczne uznanie a priori swojej opinii za jedynie słuszną tylko dlatego, że ma pan jakieś tytuły przed nazwiskiem. Tak zawsze upadali wielcy. Pycha kroczy przed upadkiem.

  10. Panie Profesorze, któregokolwiek tematu związanego z wychowaniem dzieci i młodzieży by Pan nie poruszył, i to bez względu na zajmowane stanowisko, będzie Pan narażony na krytykę i hejt, wynikające głównie z tego że Pańskimi odbiorcami są ofiary tego czy innego systemu wychowania, broniący idei, nad którymi prawdopodobnie tyle rozważali, żeby przekonać do nich przede wszystkim samych siebie..
    Moim zdaniem smutna rzeczywistość przerasta obecnych rodziców, do których mam nadzieję niebawem dołączę i zmierzę się z ich problemami. nie wiadomo tylko dlaczego, już muszę cicho siedzieć, ponieważ nie wiem do jakiego przedszkola poślę swoje hipotetyczne dzieci, i czego będę je uczyć. myślę, ze według tych wszystkich światłych rodziców zapatrzonych w swoje dzieci, własnoręcznie przedtem ubezwłasnowolnione w mniejszym lub większym zakresie, będę złą matką a dzieci na pewno będę posiadała z in vitro…
    boli mnie taka postawa, gdy widzę ilu rodziców próbuje obrażając Pana bronić swoich dzieci, dzieci sąsiadów, w ogóle jakiekolwiek dzieci, ale widzę też, że żadne z tych dorosłych nie zastanowi się, skąd wzięła się Pańska opinia.
    trudno mi się z nią nie zgodzić, choć dodałabym jeszcze kilka przymiotników. Dzieci mają prawo się uczyć, czy mają roczek i uczymy je trzymania łyżeczki, czy mają 6 latek i pytają jak się pisze cyferki choć nie wiedzą po co im to. Warto, żeby krytykujący Pańską wypowiedź oderwali się na chwilę od kompa i wyłączyli swoim dzieciom tablety i telewizory, jest piękna pogoda, a naszych dzieci nie widać jakoś na podwórkach, rowerkach, czy z rodzicami. czy to znaczy że mają upośledzoną funkcję ruchu??
    najgorsi z tej całej hejterskiej watahy są ci, którzy mają jakikolwiek wpływ na wygląd i rozwój systemu edukacji. Mnie Mama uczyła w domu, do 1 klasy poszłam umiejąc czytać i pisać, wyprzedzając rówieśników o jakiś rok. dobrze byłoby hejtować odpowiedzialnych za system edukacji w Polsce o dostosowanie programu dla 6 latków, a nie – nawet nie czytając tego programu – szukając winnych z zło tego świata, obrażać człowieka Pańskiego pokroju, który wie doskonale co pisze.

  11. Lepiej mi się żyje wiedząc, że istnieje taka grupa społeczna, jaką pan reprezentuje profesorze, zgadzam się z Pańskimi słowami w pełni.

    • Ja również poczułam się jakoś raźniej; Panie profesorze, życzę (Panu
      i sobie),żeby Pan jak najdłużej szybko chodził :-) a pomiędzy spacerami pisał;
      pozdrawiam serdecznie,

  12. Panie Profesorze!
    Problem leży gdzie indziej. Angielskie dzieci idą do szkoły w wieku 5 lat, ale zajęcia przez pierwsze dwa lata bardziej przypominają naszą „zerówkę”. W starszych klasach też wyglądają inaczej niż u nas – naczelną ideą edukacji na tym poziomie jest uczenie samodzielności, odpowiedzialności i kreatywności. I to się wyraża w konkretach – w pracach typu projekt, indywidualny lub grupowy, wymagających samodzielnego zbierania informacji, ich segregowania i wyboru formy przedstawienia. Jakby inaczej.
    Zróbmy w Polsce dla sześciolatków obowiązkową zerówkę, nawet obowiązkowe przedszkole dla pięciolatków – ale nie 1. klasę, z ocenami i dopingiem do wyścigu, z porównywaniem i przyklejaniem etykietek, wyśmiewaniem dzieci słabszych emocjonalnie, którym zdarzy się rozpłakać lub posikać ze stresu.
    Przypuszczalnie tajne nauczanie, którego Pan doświadczył, mimo ogólnie trudnej sytuacji, miało wiele cech nauczania indywidualnego. Być może był Pan też wybitnie uzdolniony i jako taki traktowany indywidualnie na wszystkich poziomach edukacji. Niestety, niektórzy mają trudniej – bywają mało zdolni, miewają problemy z myśleniem abstrakcyjnym, z pamięcią, bywają zwyczajnie zaniedbani – oni rok wcześniej trafią w trybiki maszyny, która przyklei im etykietkę głupszych. Być może zerówka pozwoliłaby trochę wyrównać szanse. W 1. klasie dywanik na końcu klasy nie zamaskuje różnic między dziećmi.
    Pozdrawiam!

    • No cóż po pańskich jakże słusznych wypowiedziach ,może i my doczekamy
      się kiedyś Nobla…..z tych nauk które nam wybitnie nie leżą…..

  13. @iki
    Podpisuję się w całości pod twoim postem.
    U mnie jest duża różnica (6 lat) między dziećmi i to dało mi porównanie z pierwszej ręki.
    Młodsza córka poszła do 1 klasy w wieku 7 lat, bo oboje z żoną nie zgodziliśmy się na 6 lat. Jednak 1/3 dzieci w klasie to były 6 latki.Obecnie (zdała do 5 klasy, tylko jeden chłopiec cały czas trzyma poziom czołówki- reszta jest poniżej średniej klasowej. Na zajęciach WF ta dysproporcja jest dla tych dzieci miażdżąca.
    Piszę, żeby dodać coś, co jeszcze nie padło w dyskusji- przemoc. Brak kar w szkołach spowodował, że przemoc nie zniknęła- tylko się przesunęła. Nie stosują jej teraz nauczyciele, ale starsi uczniowie. Już w 1 klasie wybuchł problem (niestety dopiero po kilku miesiącach), bo starsze dziewczynki nie pozwalały sikać pierwszaczkom na przerwie. Ileż te dzieci musiały się czasu mordować???

    Dlatego nie dość, że gimnazjum uważam za słuszne, to jeszcze skróciłbym go 0 1 rok (od 1 do 5 klasy), a wydłużył liceum o jeden rok (wcześniejszy). Mniej przemocy, większa przejrzystość. No i oczywiście od 7 roku życia edukacja szkolna. Bo mimo, wcześniejszej one wcale nie są teraz mądrzejsze. Porównując obie córki, siebie i żonę stwierdzam, że poziom merytoryczny (w tym egzekwowalność wiedzy) schodzi na psy. Mam wrażenie, że chodziło PO tylko o „skok” na wiek. Żeby obywatel wcześniej zaczął płacić podatki (i ZUS) wchodząc szybciej o 1 rok w system pracy- i później kończył je płacić (wydłużenie wieku emerytalnego).

  14. Dlaczego uwaza sie ze przedszkole nie uczy? Dzieci w Holandii chodza do szkoly i w pierwszej klasie maja program jak nasze dzieci w przedszkolach.Wiec Panie profesorze -NASZE DZIECI EDUKUJA SIE OD 3 ROKU ZYCIA.

    • Moi chłopcy chodzili do przedszkola prowadzonego przez Siostry Józefitki, uczyły się praktycznie od samego początku… potem okazało się że szkoła nie uczy ich niczego nowego. Czyli to kwestia szkoły. Głupcy wprowadzili przymus posyłania sześciolatków do szkoły (że niby „wyrównywanie szans”, jednocześnie obniżając wymagany poziom nauczania w stopniu porównywalnym chyba wyłącznie z wymaganym poziomem nauczania w szkołach powszechnych za okupacji.

  15. Do przedszkoli powinni trafiać nauczyciele – pedagodzy najlepsi z najlepszych. To rozwiązałoby problem.
    Dzieciństwo ma swoje prawa. Jestem przeciwny odbieraniu „wielkim małym ludziom” radości przeżywania szczenięcych lat w: ogrodzie u babci, piaskownicy osiedlowej, kartonie imitującym auto, siodle konia na biegunach, dziupli wykopanej na łące, „ferworze” walk na kije itd.
    Obecny system edukacji przygotowuje młodych ludzi do rozwiązywania testów, nie uczy myślenia. W mojej ocenie nie ma powodu do pośpiechu.

    Szczypta sarkazmu: https://www.youtube.com/watch?v=1h-1AXUjdBY

    Dyskutowany na blogu problem nie dotyczy kwestii swobody wygłaszania poglądów, lecz formy.
    Choć żywię dużo sympatii do profesora i z przyjemnością przeczytałem jego książkę pt. „Bez ograniczeń”, to wpis na Twitterze uważam za kontrowersyjny.
    Czytając taką czy inną publikację papierową mam wrażenie obcowania z osoba znajomą, kimś popijającym ze mną czerwone wino. W takim klimacie istnieje sporo przestrzeni na budowanie specyficznej atmosfery. Więcej można powiedzieć…
    Internet, jak uważam, rządzi się zgoła innymi regułami. To globalna wieś bez nocy i dni. Ostrożność, powściągliwość oraz oraz refleksja nie przyniosą nikomu szkody.
    Dariusz.

    P.S.
    Oczywiście kupię kolejną książkę profesora Vetulaniego.

  16. Panie Profesorze,

    Z przykrością przeczytałem Pana wpis tutaj (nie używam Twittera). Jestem rodzicem dziecka wysłanego do szkoły jako siedmiolatka. Rozumiem, że to zapewne przez formułę Twittera, ale Pańska opinia jest niezmiernie krzywdząca i, co gorsza, niepełna. Pewnie ma Pan rację, jeżeli chodzi o możliwości intelektualne dzieci sześcioletnich. Natomiast ogromnym błędem jest pomijanie niemniej istotnego czynnika, wpływającego na sukces szkolny, a mianowicie rozwój społeczny. Tak jak nie da się (jak napisał Pan w tekście powyżej) dyskutować o wychowaniu dzieci bez emocji, tak nie da się WYCHOWAĆ koncentrując się tylko intelekcie. Dzisiejsze wychowanie powoduje, że taki brzdąc, będąc niewątpliwie bardzo inteligentnym, jest jednocześnie kompletnie nieprzygotowanym do funkcjonowania w ramach szkoły.
    I widzę tu dużo więcej czynników niż tylko niedostosowanie szkoły. Postawy rodziców, media, kultura, technika – i każdy z tych punktów mozna by rozwinąć w dłuższą wypowiedź czego nie uczynię, bo zaczynam się spieszyć do domu pobyć z synem.
    Zostawiam Panu tą kwestię do przemyślenia i pozdrawiam pełen szacunku dla Pańskiej osoby jako naukowca.

  17. To ja powiem podobnie.

    Tak długie wyjaśnienia Pana wpisu na T., nie robią dobrego wrażenia.
    Oczywiście doskonale rozumiem zamocowanie tego pomysłu (twitter), ale jednak odpowiedź jest przegadana.

    Może nie będę kończył, zdaję się na domyślność.

  18. Szanowny Panie Profesorze! Dzieci jeszcze nie mam i nie wiadomo, kiedy (i gdzie) mieć będę. Kwestia szkolnictwa jest bardzo złożona i niewątpliwie warta głębokiej refleksji w całym społeczeństwie. Ja pozwolę sobie natomiast dziś przyczepić się do dwóch detali z niniejszego wpisu. Po pierwsze, naukę i studia Pan zaczął, a nie zaczęł – podobnie, jak zaczął Pan pracę naukową (tu już poprawnie). Po drugie, zgodnie z grafiką, w Szwecji i Finlandii jakoś też dzieci idą do szkoły dopiero w wieku 7 lat – czy powinno się uznać te państwa za enklawę Wschodu w Europie Północnej?

    • Ortografia poprawiona. Co do pytania o państwa skandynawskie – odpowiedź brzmi: w tym aspekcie – oczywiście tak.

      • Szanowny Panie Profesorze,
        Pozwolę sobie zauważyć, że przynajmniej jedna z tych enklaw – Finlandia, stworzyła w ostatnich latach znakomity i innowacyjny system edukacji, który w bardzo znaczny sposób przyczynił się do ich wzrostu gospodarczego.

        Wiem, że książka Pani dr Żylińskiej – Neurodydaktyka, spotkała się ze sporą krytyką i zarzucano jej sporo uchybień merytorycznych, niemniej jednak trzeba przyznać, że jest inspirująca, a wiele rozwiązań i postulatów w niej umieszczonych, zostało zastosowanych w fińskim systemie edukacji. Co więcej, jej konkluzje pokrywają się w ogromnym stopniu z psychologicznymi teoriami uczenia się.

        Odnośnie „kontrowersyjnego” wpisu Pana Profesora. Ciężko się z nim nie zgodzić, gdyż sam nie doszukałem się żadnych wypaczeń w Pana stwierdzeniu. Z drugiej strony słusznie Pan zauważył, że trzeba wziąć również pod uwagę czynnik dostosowania szkoły. Według mnie, brak tego aspektu wywołał największe kontrowersje i nadał negatywnego wydźwięku tweetowi. Reasumując- zgadzam się, że 6-cio latki są gotowe na pójście do szkoły, ale wątpię żeby szkoła była na to równie gotowa. Zresztą też uważam, że sprawa nie dotyczy wyłącznie 6-cio latków, ale i 14-nasto, jak i 17-nasto latków. Dlatego trzeba o tym rozmawiać.

        Z wyrazami szacunku,
        Karol Mularczyk

  19. „Wykładałem na Uniwersytetach Dzieci w Krakowie i we Wrocławiu, a były to wykłady dla dzieci z niższych klas szkoły podstawowej. Zapraszano mnie też do wykładów w szkołach podstawowych i liceach.”

    To wspaniale, że ma Pan takie doświadczenia w pracy z dziećmi, ale wziął Pan pod uwagę, że dzieci na Uniwersytecie Dzieci w Krakowie i we Wrocławiu mogą być niereprezentatywne dla ogółu polskich dzieci?

    Może, oprócz dających niewątpliwie głębokie zrozumienie rozwoju dziecka praktyk pedagogicznych w czasie studiów na wydziale chemii, powinien był Pan również zainteresować się statystyką?

    Popisał się Pan brakiem elementarnej wrażliwości, żeby nie powiedzieć wprost: chamstwem, a teraz nie przechodzi Panu przez gardło słowo „przepraszam”. To naprawdę przykre. To przykre, że ludzie, którzy powinni być autorytetami, dają ponosić się emocjom i biorą udział w pełnej nienawiści i pogardy „debacie”. To naprawdę przykre.

    PS. Dlaczego jako kraj z siedmiolatkami w szkołach mielibyśmy być enklawą Wschodu? Ja widziałbym na tej mapce raczej podążanie za światłym przewodnictwem nordyckim w edukacji.

  20. Panie Profesorze, szanując pański dorobek (m.in. niniejszy blog, dzięki któremu wprowadziłem zbawienny PROPRANOLOL), w tym wątku chcę podnieść parę uwag odnośnie do realiów polski w stosunku do krajów, na jakie pan się powołuje. Zaznaczam iż chciałem, żeby moja córka podobnie jak ja — tj. pierwszy z 4,7% dorosłych polaków ponownie zdiagnozowany na ADHD — poszła w wieku 5 lat do szkoły, ale…
    Po pierwsze, tam gdzie dzieci szybko rozpoczynają naukę, prawdopodobnie dramatyczny opis odnośnie do migdałków przy badaniu rezonansem magnetycznym mózgu 3 latki nie jest konieczny do tego, żeby w trybie ratunkowym złamać procedury NFZ wykluczające operacje umożliwiającą dostarczenie tlenu do mózgu. Po drugie, jeśli to już się stało to profesor odpowiednika Instytutu Matki i Dziecka, nie mówi, że skoro dziecko ma obniżony poziom nauki to mi przykro, bo kora czołowa nie odrośnie. Po trzecie w tych krajach Neuropsychiatria i Neuropsychologia jest żmudnym rzemiosłem terapii nierównomiernego rozwoju, wykonywanym również przez Polaków, którym uniemożliwiło się tą ciężką pracę w Polsce, a nie tylko witryną internetową, która ma mniejszy wkład w zdrowie polaków niż kółka różańcowe. Prawdopodobnie również skutkiem próby zapisania dziecka do zaleconego neuropsychologa w tych krajach nie skutkuje likwidacją fałszywej informacji o poradni neuropsychologicznej na witrynie Centrum Zdrowia Dziecka. Również w przytoczonych krajach wczesne wspomagania rozwoju dziecka nie jest miejscem, gdzie odpoczywa terapeuta pomiędzy prywatnymi zleceniami, znienacka odwołując państwową pańszczyznę… Puentując opisaną sytuacje, w niepodległej ćwierć wieku Polsce po prostu z różnych przyczyn trwają biologiczne konsekwencje „zimy głodu” Holandii lat 1944/45 i to może być powód różnicy w rozpoczęciu nauki populacji polskich dzieci.

    Jeśli się mylę, to proszę po prostu mi wskazać w ramach NFZ w Polsce (nie wymagam stolicy) miejsce wykonania badania potencjałami wywołanymi, następnie opisu przez neuropsychologa tego badania, wraz z baterią ćwiczeń, dla dziewięciolatki w… 2 klasie szkoły podstawowej z obniżonym poziomem nauki, pomimo zaopiniowanej przez Sąd Rodzinny wyjątkowego dbania o wyegzekwowanie opieki Służby Zdrowia oraz Edukacji…

  21. „Takie nagromadzenie agresji bez próby argumentacji, takie zacietrzewienie i nieumiejętność dostrzegania racji innych, to oczywiście próba odreagowania własnych kompleksów, ale sposób reakcji wskazuje na fatalne wzorce środowiskowe, których źródłem było wczesne środowisko wychowawcze, najczęściej dom rodzinny.”

    Słowem w sedno.

    pozdrawiam serdecznie i popieram Pana

  22. Panie Profesorze, niezależnie od słuszności bądź niesłuszności poglądu, że dzieci powinny iść do szkoły w jakimś konkretnym wieku, słowa, których Pan użył i pozycja, na jakiej ten wpis ustawia rodziców przekonanych, że ich sześciolatki nie powinny iść do szkoły, są zwyczajnie obraźliwe, co przy braku jakiejkolwiek konstruktywnej treści w tym wpisie musiało wywołać reakcję ludzi, którzy poczuli się tym wpisem obrażeni.
    W samej poruszonej kwestii uważam z kolei, że dywagacje na temat wieku rozpoczęcia nauki szkolnej, bez określenia co rozumiemy przez szkołę (bo to tylko słowo, za którym musi kryć się jakieś konkretne pojęcie), są mieleniem powietrza, co czyni ten wpis jeszcze bardziej bezzasadnym i aroganckim.

  23. Czy Szwecja i Finlandia to enklawy wschodu? O ile wiem to fiński system edukacji działa całkiem sprawnie. moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest fakultatywność wcześniejszego rozpoczynania nauki. Byłem kiedyś fotografem przedszkolnym i spotkałem sześciolatków będących już elegancki,i kawalerami czy panienkami, ale takich, którzy zachowywali się jak maluchy. Polska szkoła jest jaka jest włącznie z „koceniem” i po co narażać na to dzieci nieprzygotowane, posuwając je do marnej szkoły bo tylko taką akurat rodzice mają do dyspozycji. Nie mam dzieci.

  24. Panie Profesorze bardzo dziękuję za Pana aktywność i wiedzę którą tak chętnie się Pan dzieli.

  25. No cóż, prawda jest taka, że przyroda jest bezwzględna :) Pierwsze kilka latek naszego życia ,,ulepia,, nasze mózgi w małe jak naparstki, lub w dość spore :) Edukacja zaczyna się w chwili gdy dziecko wyskoczy z macicy :) I albo się cieszy życiem zaspokajając swą ciekawość (odpowiedni program edukacji), albo mamunia i tatunio ,,zamrażają,, mu dekiel do 7 roku życia. Edukacja nie oznacza siedzenia ,,w ławce,, :) Edukacja to warunkowanie, to tresura na wesoło :) Nawet czworonożne ssaki uczą swe młode od pierwszych dni życia, by przeżyły :) Czyżby ssak homo sapiens był bardziej prymitywny niż pies lub królik ? :) :) :) Czyżby homo sapiens wszedł w fazę apoptozy swego gatunku ???:) :) :) Vetulani musi się nauczyć szczekać lub miałczeć, to może ktoś z ogłupiałego homo sapiens go zrozumie !!! :) hahahaaaa :)

  26. Panie Profesorze, niech Pan się nie przejmuje tymi bezmyślnymi ludźmi, którzy swoje postrzeganie świata budują na uprzedzeniach i emocjach. Dla których świat musi być czarno-biały, prosty i licujący z ich światopoglądem. A rzetelną wiedzę, badania, fakty, logikę i dedukcję traktują lekceważąco. Dla hejterów mam jedną radę ‚pomyśl zanim pomyślisz’. Dla chamstwa nie ma usprawiedliwienia. Dla mnie jest Pan wielkim autorytetem i ekspertem, dzięki któremu lepiej poznałem istotę uzależnienia (z którym niestety mam problem). Dziękuję Panu i życzę dalszej owocnej pracy, pozdrawiam.

  27. ,,Sześciolatki niezdolne do rozpoczęcia nauki są albo niedorozwinięte, albo chore, albo leniwe, albo głupio chowane. ,, – PRAWDA ABSOLUTNA :) Też się pod tym podpisuję :) Dodam jeszcze, że dzieci unikające edukacji są pozbawione instynktu samozachowawczego, czyli – bardzooooooo chore :( Ewentualnie chorzy są rodzice, którzy starają się w swym potomstwie tłamsić ten samozachowawczy instynkt. To już poważne zaburzenie neurobiologiczne u rodziców (coś w układzie hormonalnym i nerwowym rozpierdzieliło się).

  28. Postawa pana profesora jest niewybaczlna!! Jak można być tak szczerym?!

  29. Panie Profesorze, niestety o ile bardzo szanuję Pana wiedzę, o tyle muszę wyraźnie podkreślić, że bardzo nie podoba mi się forma cytowanego wyżej Pana wpisu. Brak elegancji wypowiedzi ma sens, jeżeli jest inspirującą prowokacją, a tu tego kompletnie nie widzę.

    Zwłaszcza, że dyskusja o 6-latkach w szkole nie jest o tym, czy uczyć dzieci, czy nie (jest obowiązkowa zerówka! i za obowiązkiem przedszkolnym od 5 roku życia jestem całym sercem), tylko czy 6-letnie dziecko musi być wyrywane z placówki, której ma papier toaletowy w wc (w szkole niekoniecznie), możliwość zjedzenia obiadu w ciszy i spokoju, trzy posiłki i zapewnioną spokojną opiekę na 8 godzin (a nie przechowalnię-świetlicę).

    To nie jest dyskusja o intelekcie, ale o warunkach „biologicznych” funkcjonowania (i o tym, czy wymiotujące dziecko z rotawirusem wyłowi opiekunka z sedesu od razu czy dopiero jak zostawi 25 innych dzieci bez opieki w sali na drugim końcu długiego korytarza).

    Mam dwoje dzieci w wieku wczesnoszkolnym i przedszkole wspominam jako czas bardzo dobry dla ich rozwoju intelektualnego, bynajmniej nie ogłupiający. Z niektórych oferowanych tam w dzień zajęć musieliśmy wręcz zrezygnować, bo okazały się nie do wpasowania w grafik, jeżeli miały być „prywatnie” PO pobycie przechowalni-świetlicy.

    Oczywiście teraz jest to dodatkowo drażliwa dyskusja, bo pomysł zawracania Wisły kijem i cofania reformy jest pijany.

  30. Po pierwsza Szanowny Pan profesor raczył popełnić błąd ekwiwokacji. Dzieci uczą się od urodzenia. Natomiast dzieci „uczące” się w systemie szkolnym – czyli 45 minut nauki, 10 minut przerwy, 45 minut nauki itd. – nie tyle uczą się – co są poddane systemowi socjalizacji, tłoczenia, wpajania konformizmu, urabiania żeby nie wychylały się poza ramy społeczne. Realnej nauki to tam jest niewiele. O ile można urabiać dziecko starsze, to urabianie 5 latka – jest już tylko rodzajem znęcania się nad dzieckiem.
    Niech Pan zrobi eksperyment. Niech Pan posadzi w ławce 5-latka i 7-latka. Który dłużej zachowa uwagę i który dłużej w tej ławce usiedzi. Dla którego 45 minut to będzie większa tortura.
    Wysłanie do szkoły „6-latków” to zestawienie ze sobą 5 i 7 latków. Dzieci z końca roku to 5 latki. Będą się uczyć z 7-latkami – dziećmi reklamowanymi przez rodziców. Różnicy między 5 latkiem a 7 latkiem chyba nie muszę Panu tłumaczyć.
    Szanowny Panie Profesorze. O ile cenię Pana książki przemyślenia jako neurobiologa, o tyle Pana spostrzeżenia na temat organizacji państwa są naiwne, a język którym Pan to wyraża jest w odwrotnej proporcji mocy argumentów. Zabiera Pan głos w sprawach, w których jest pan równie „kwalifikowany” jak każdy. Bycie wybitną postacią z dziedziny neurobiologii nie jest równoznaczne z osiągnięciem przez Pana wszechwiedzy. Określenie tych dzieci, tak jak to pan raczył zrobić, jest kiepskim sofizmatem, podobnie jak mapka, którą Pan raczył przedstawić razem z wnioskami, które rzekomo z niej płyną. W Polsce nauka rozpoczynała się w okresie przedszkolnym lub w zerówce. Z tym, że przedszkole zapewnia dużo większa swobodę i tolerancję dla zachowań dzieci w przedziale wiekowym 5/6 lat. Czy lepsze jest dyscyplinowanie tych dzieci w szkole… no cóż przypomina mi to moje dawne miasto, w którym przychodnię rehabilitacyjną ulokowano na 3 piętrze bez windy. Można, można. Niepełnosprawny musiał tylko się bardziej postarać.
    p.s. Wysłanie do szkoły 6-latków było podyktowane brakiem rozumu tych, którzy zafundowali nam reformę emerytalną a’la Chile, która już po wstępnej analizie logicznej – była czystym absurdem. Za to autorzy nie ponieśli konsekwencji, ale dzieci miały zapłacić utratą roku beztroskiego dzieciństwa.
    Uprzejmie przepraszam, że aż tyle „gnojówki, wycisnąłem ze swoich komór mózgowych (zapewne powiększonych ze względu na objętość produktu)”

  31. Komentarz praktyka z boku…
    Pani profesorze , mówimy oczywiście o szkole ze śmierdzącymi toaletami i twardymi ławkami??? Z gimbazą wprowadzającą falę wśród najmłodszych?? Szkoła to nie wspaniałe teoretyczne rozważania o zdolnościach ale zderzenie z twardą i często cuchnącą rzeczywistością … a wymarzona szkoła? optymalne metody? tak, oczywiście, dla wybranych, … jak za nieboszczki i trawa na zielono pomalowana …. ( dla oburzonych treścią mała uwaga … to konwencja tweetu …)

  32. Panie Profesorze, ja się podpisuję pod Pana słowami, jakkolwiek one by nie brzmiały. Nie rozumiem całej burzy wokół tego tematu. Skoro największa kreatywność przypada właśnie na wiek 6 lat, to czemu rodzice nie chcą tego wykorzystać? Dlaczego rodzice wzbraniają się przed otwarciem przed dzieckiem możliwości zdobycia nowych umiejętności, zarówno w sferze intelektualnej, ale także emocjonalnej i społecznej? Co to znaczy, że dziecko nie jest gotowe emocjonalnie? Czego rodzice się boją? Że dziecko się rozpłacze? 8-latki, 9-latki też płaczą w szkole. Może zamiast przesadnie krążyć wokół dziecka jak kwoka i ochraniając przed każdą nieprzyjemną błahostką dajmy mu trochę swobody, samodzielności. Wspierajmy je, ale nie wyręczajmy. Odpowiednia motywacja i wsparcie rodziców jest największą pomocą dla dziecka, nawet 6-latka, które znalazło się w nowej (ale i ciekawszej) sytuacji. Czemu skupiamy się na piętnowaniu kwestii wieku? Zamiast tego walczmy o odpowiednio przystosowane szkoły, klasy, o odpowiednie ich wyposażenie, o odpowiednia kadrę pedagogiczną i scenariusze zajęć. Dajmy 6-latkom rozwijać kreatywność, niestandardowe myślenie w odpowiednich warunkach. To zaowocuje w przyszłości. Moje dziecko pójdzie do szkoły w wieku 6 lat. I to ode mnie zależy jakie będzie miało nastawienie i motywację do nauki. Piętnując szkołę nie pomagam mu…

    • Nie wiesz o czym piszesz! Protestowaliśmy przeciw TAKIEJ szkole jaką chciała na zaserwować ekipa edukacja władająca.
      moje dziecko angielskiego uczyło się już w przedszkolu – teraz w TRZECIEJ klasie jest „z programem” niżej niż tam się nauczyło w ciągu jednego roku!
      Problemem nie jest edukacja tych dzieci tylko GŁUPOTA zawiadowców edukacji!

  33. Hmm, myślę, że Pana wpis na twittterze był po prostu niegrzeczny, a swoje zdanie mógł Pan wyrazić w inny sposób. Jak Pan wspomniał szkoły w innych krajach są przyjazne dla dzieci (nie mam o tym pojęcia). Ja uważam, że nie ma potrzeby zabierania 6-latkom dzieciństwa poprzez wrzucanie ich do polskich szkół na masę zajęć. Ja w tym wieku byłam jeszcze w przedszkolu i uważam, że dobrze na tym wyszłam. Przedszkole to jednak co innego niż szkoła, w której jest więcej obowiązków i wymagań wobec ucznia. Dodam, że nie jestem ani niedorozwinięta, ani niespecjalnie leniwa. W przedszkolu nauczyłam się czytać i pisać, a także recytować wiersze. Dobrze były ćwiczone (nie wiem czy celowo – po części na pewno tak) moje funkcje poznawcze i umiejętności potrzebne w szkole podstawowej przy jednoczesnym zachowaniu zabawy. Mój czas tam nie był zmarnowany. A od szkoły zaczyna się siedzenie po 8 godzin w ławce (z krótkimi przerwami), prace domowe z każdego przedmiotu (niezawsze dostosowane), zajęcia dodatkowe itp. itd. Ja nie przeżyłam traumy w podstawówce – sama zgłaszałam się na dodatkowy angielski (zarówno w przedszkolu, jak i szkole), wf, kółko z języka polskiego – ale wiele dzieci tak. I wiele dzieci – obecnie już dorosłych – uważa, że nauczanie jak na ten wiek było i jest zbyt rygorystyczne. Naprawdę, dziecko nie wyrośnie na debila, jeżeli miło spędzi ten rok ze swojego życia na zabawie i ze swoimi przedszkolnymi znajomymi.

  34. Zdecydowanie się zgadzam! Sama wychowuję córkę w duchu pracy z dzieckiem od początku, od samych narodzin i wciąż masa osób patrzy na nas niepoważnie. Uczyć/bawić niemowlaka… To u nas wciąż powód do kpin. A szkoda. Zgadzam się także, że to szkoły są problemem, a nie dzieci… A jak słyszę argumenty – będziesz miała problem jak pójdzie do szkoły, bo się będzie nudzić i przeszkadzać…. – włos się na głowie jeży. Niemniej cieszę się, że trafiłam na ten artykuł – im więcej takich głosów, tym może większa szansa, że coś w naszym śmiesznym systemie się zmieni – pytanie tylko czy w świadomości Polaków również ?

  35. Najwięcej do powiedzenia mają ludzie, którzy swój jednostkowy przypadek przerzuca na całą populację. Szkoła polska jest w fatalnym stanie. Ci, co wymyślają takie pomysły,nie wysyłają swoich dzieci to zwyczajnych szkół,gdzie się mnoży bezsens. Przedszkolanki,które mają za sobą ileś tam roczników, były przerażone.

Dodaj komentarz