Młody mędrzec

Odszedł Cezary Wodziński. Wielki filozof i mędrzec. Miał tylko 57 lat, a mądrość i wiedzę stulatka. Stulatka antycznego chowu, takiego jak Demokryt z Abdery czy Gorgiasz z Leontinoi. Wspaniały człowiek. Przez lata mężnie walczył z polineuropatią, która z każdym dniem pogarszała jego funkcje życiowe. Mimo tego wciąż był niezwykle żywo zainteresowany światem.

https://vetulani.files.wordpress.com/2016/06/wodzinski.jpg

To on zwrócił na mnie uwagę po przeczytaniu mojego wpisu o możliwej dacie powrotu Odysa na Itakę. Została ona wyznaczona przy pomocy badań zjawisk astronomicznych i wnikliwej lektury „Odysei”.

Spotkaliśmy się pierwszy raz jako wykładowcy na Warszawskim Studium Filozoficzno-Teologicznym profesora Bartosia i przypadliśmy sobie z miejsca do serca. Wodziński miał tam cudowne wykłady, na które zawsze przyjeżdżałem. Niestety, nie pozostało ich już wówczas wiele do wygłoszenia.

Jego głęboka wiedza filozoficzna i zainteresowanie antykiem chyba dobrze korespondowały z moimi rozważaniami o neurobiologicznych podstawach działania człowieka. Wodziński zaaranżował zresztą mój wykład w Pałacu Łazienkowskim dla Fundacji na Rzecz Myślenia im. Barbary Skargi, jego mentorki (którą miałem szczęście poznać bliżej w latach rozkwitu Towarzystwa Popierania i Krzewienia Nauk). Młodszy ode mnie o pokolenie, o 23 lata, wydawał się starożytnym mędrcem, zarówno ze względu na zewnętrzny wyraz, jak i stoicyzm, z którym stawiał czoła tym cholernym psującym się neuronom obwodowym.

Starał się, by choroba nie wpływała na wykonywane przez niego zwykłe życiowe czynności. W marcu 2014, gdy przyjeżdżałem do Warszawy, sam napisał do mnie z propozycją, że podwiezie mnie z hotelu na miejsce wykładu. Jeszcze w zeszłym roku korespondowaliśmy. W listopadzie przesłał mi swój piękny list w obronie niesłusznie i bardzo ostro atakowanej Olgi Tokarczuk. Pisałem do niego: „Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie układa się pomyślnie. Twojego ducha nic nie może złamać, czego dowodem jest ten piękny tekst”. „Ciało słabuje, ale główka pracuje i tego się trzymam!”, odpisywał.

W moim otoczeniu zrobiła się kolejna ciemna wyrwa. Wyrwa bolesna, ale przede wszystkim wypełniona szacunkiem, przyjaźnią i ciepłym wspomnieniem.

~ - autor: vetulani w dniu 16 czerwca, 2016.

Komentarze 3 to “Młody mędrzec”

  1. Profesor Wodziński był moim wykładowcą. Niektórych nie pamiętam, mylę nazwiska czy przedmioty, niektórzy byli bezbarwni, ale profesora i jego wykłady, złote myśli, ciekawostki opatrzone ogromną dozą poczucia humoru pamiętam zdecydowanie. Na wykłady nie trzeba było chodzić, a i tak frekwencja była pokaźna – jak u Pana, Profesorze Vetulani. Cieszę się, że miałam okazję go poznać.

  2. Składam Panu szczere wyrazy współczucia z powodu utraty przyjaciela (choć może to określenie na wyrost), na pewno intelektualnego przyjaciela.

    Miałem przyjemność mieć przez jeden semestr zajęcia z prof. Wodzińskim i choć odniosłem wrażenie nie darzył on przyszłych psychologów szczególnym szacunkiem, to jednak jako, że nie brałem tego do siebie i wsłuchiwałem się w to, co mówił, wywarły na mnie wielkie wrażenie dokładnie te elementy, które Pan raczył wymienić.

    Pozdrawiam i wiele zdrowia życzę

  3. Zmarł przyjaciel, z umiłowania filozof, z życiowej praktyki – mądry i na wskroś przyzwoity człowiek. Wspomina go Pan Profesor z należnym szacunkiem. Godne to i sprawiedliwe.

    Pierwsze prześwity filozofii pojawiły się w mrokach prymitywnej kombinatoryki na temat wszechświata, kombinatoryki opartej na szamańskich przekonaniach o duchach sprawujących władzę nad materialnym światem. Przekonania te podlegały doskonaleniu, krótko mówiąc, tworzyły się teorie oparte na wyobrażeniach i marzeniach sennonocnych oraz na przywidzeniach, z czasem celowo wywoływanych przez „picie wina i palenie jakichś ziół”. We wszystkich wczesnych kulturach ludzkich rozwinęła się w kręgach szamańsko-kapłańskich umiejętność stosowania religijnych środków halucynogennych. Powstawały religie oparte na „wiedzy tajemnej” (gnoza) oraz teorie oparte na autorytatywnych normach (z czasem zwanych dogmatami), tworzonych przez „uduchowionych” w ten sposób – winem i ziołami – religijnych przewodników społeczeństw.

    Sceptycyzm wobec gnozy podważa autorytet i autorytaryzm religii. Wątpliwości, czy aby na pewno tak jest, jak głoszą szamani, stał się źródłem filozofii. Ludzie zaczęli myśleć, dociekać, sprawdzać, głośno wyrażać niedowierzanie, narażając się strażnikom infantylnej formy światopoglądu szamańskiego. Mikołaj Kopernik był przekonany co do wyników filozoficznego myślenia. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że jest narażony na represje ze strony infantylnej mentalności kapłanów. Po brutalnym mordzie przez spalenie żywcem na katolickim stosie italiańskiego filozofa, Giordano Bruno, Kopernik, który nie był żadnym praktycznym astronomem, tylko właśnie i jedynie filozofem, odważył się oficjalnie ogłosić swoje informacyjne dzieło „O obrotach…”, zawierające wiedzę zdobytą na uniwersytetach, dopiero na łożu śmierci. Bał się spalenia na stosie. I to jest rzeczywisty aspekt jego wielkości, jego intelektualna postawa wierności filozofii, jego odwaga głoszenia filozoficznej prawdy, a nie to, co przestawiaja obrazy pokazujący Kopernika z lunetą, wpatrzonego w firmament.

    Nic nie jest w stanie zmącić infantylnej, prostackiej i z wielką pobożnością w hagiograficznym stylu uprawianej mentalności czarowników. To właśnie ta cecha pobożnego prostactwa pozwala im wciąż na nowo przystosowywać się do aktualnego poziomu rozwoju nauki. Nawet Lenin nie był w stanie robić tego lepiej. Najłatwiej zwalczać można filozofię w społeczeństwach na niskim poziomie obiektywnej wiedzy i racjonalności. Wiedza jest bowiem coraz bardziej skomplikowana, niezrozumiała prostemu ludowi, tymczasem czarodziejstwo na wszelkie pytania ma w pogotowiu pobożne i proste wytłumaczenia. Faktem jest, że nie wszystkie społeczeństwa znajdują się na jednakowo niskim poziomie wiedzy. My, w okresie tzw. PRLu, zwalczaliśmy przedwojenny analfabetyzm i nauczyliśmy się składać literki, ale w tym samym czasie infantylny światopogląd jeszcze bardziej się umocnił. Broniliśmy utopii tak, jak się broni niepodległości. I nadal tak postępujemy! Prawda, nie wszyscy, ale ogromna część naszego społeczeństwa czyniła to – i nadal to czyni – aktywnie lub z przebiegłą chytrością pańszczyźniano-chłopskiej mentalności. I awansowała zgodnie z założeniami instytucjonalnego oportunizmu w PRL. Tak, jak awansuje i teraz. I tak to trwa, co nieźle pokazuje TV „Trwam”. System premiowania oportunizmu nigdy nie uległ obaleniu, tylko się przeistoczył. Pałeczkę utopii przejęła mentalność infantylno-czarodziejska. Byle kto o mentalności pobożnej, jarmarcznej baby pozwala sobie na to, żeby publicznie i bezczelnie zawstydzać naukowe autorytety w naszym społeczeństwie, ku uciesze komicznych przebierańców religijnych. Ewentualnym oponentom zadam tu tylko pytania: Kto miał interes w przeistoczeniu systemu powszechnego oportunizmu i kto na tej zmianie rzeczywiście się wzbogacił, zarówno materialnie, jak i pod względem zakresu władzy nad społeczeństwem? Kto przejął pałeczkę w procesie indoktrynacji odurniałego ludu?

    Filozofia jest podstwą, strukturą i koścem kultury. W naszym kraju jest rachitycznie słaba. I – wobec przemożności religijnego infantylizmu – niewielkie ma szanse. Wciąż przegrywa. Przepędziliśmy profesora Leszka Kołakowskiego. Po wielu latach i tryumfie rzekomej zmiany wrócił do kraju, bowiem – najwidoczniej – źle odczytał znaki czasu. A swoi nie przyjęli go… Nic się nie zmieniło. Zrezygnowany, wolał – tym razem dobrowolnie – opuścić kraj, by kości swe na zawsze oddać ziemi na obczyźnie. A czarownicy zakrzyknęli, że przecież nikt go nie wypędzał. Ale czy ktoś uznał jego mądrość i czy tę mądrość należnie uszanował?

    Pan, Panie Profesorze, składa hołd swemu przyjacielowi. Przypuszczam, że zwłaszcza dlatego, że był filozofem. Był człowiekiem, który umiłował mądrość. Niech mi będzie wolno – całkiem symbolicznie – przyłączyć się do tego hołdu.

Dodaj komentarz